/Development/

/Mindfulness/

/Work-Life Balance/

/Happiness/

/Sense of accomplishment/


Breaking News

piątek, 2 listopada 2012

Czerwony, żółty, zielony, niebieski i fioletowy


Na jednym wdechu widzę słońce, uśmiech mojego synka, wino i krewetki w panierce, przyrządzone przez mojego męża w wieczór Halloween. Na wydechu widzę gigantyczną tęsknotę za moją rodziną, ledwo co pożegnaną.

Wczorajszy dzień, święto zmarłych z chryzantemami, Józiem na rękach taty i tęczą nad cmentarzem. Zrobiliśmy maraton odwiedzający tych, których kochamy - tych żywych i tych już niestety nieobecnych. Tradycyjnie, bez pośpiechu, po raz pierwszy z naszym malcem.
 
chrysanthemum_flickr_pengkey_CC BY-NC-ND 2.0
Jak byłam mała miałam dwa jamniki. Było między nimi 7 lat różnicy. Sissi, jak cesarzowa władała całym domem. Uwielbiała bułkę z serem żółtym, ale jak dostała ją kiedyś trzy dni pod rząd na śniadanko, na łóżku mamy, dokładnie na jej poduszce, zrobiła kupę. Wiedziała kto ją karmi i kogo trzeba zdyscyplinować, chociaż mamę kochała najbardziej. Młodsza była Iris, za każdym poszłaby wszędzie, ale za to była z niej wesoła przylepa. Pamiętam, że pojechaliśmy na wystawę psów. Nawet na nią nie weszliśmy jak zobaczyłam zagłodzonego, malusieńkiego psiaka, przed bramą wejściową. Teraz wiem, że takich psów nie wolno kupować – zasada podaży vs popyt, jak ludzie kupują takie bidule zaniedbane to pseudohodowcy będą je rozmnażać. Ale wtedy tylko chciałam ją uratować, przytulić i dać jej dom. Jak ją kupowaliśmy na niebie była tęcza, wiec psinie dostało się imię po bogini greckiej, patronce tęczy – Iris. Jako dziecko uwielbiałam mitologię…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja lista blogów

Łączna liczba wyświetleń

Designed By Blogger Templates