Pola,
lasy, bociany, sarny, jeziorka z przyczepami kempingowymi. Sielanka
za oknem. Całkiem przyjemna jest trasa pociągiem do Lublina,
zwłaszcza te odcinki między miastami. Może przy okazji lipcowego
zjazdu, jak będzie piękna pogoda wysiądę stację wcześniej w
uzdrowisku Nałęczów, żeby pozwiedzać? Taki paradoks: my w domu
pijamy najczęściej Nałęczowiankę, a moi trenerzy z Lublina...
Ustroniankę (Ustroń jest koło mojego rodzinnego miasta).
Tym
razem poznawaliśmy na zjeździe poziomy logiczne Diltsa, które już
kiedyś Wam przedstawiałam i w ich kontekście pracowaliśmy. To był
dość luźny zjazd – dużo okazji do rozmów, bo zajmowaliśmy się
konfliktem wewnętrznym i zewnętrznym, co w ogromnym skrócie
sprowadza się do tego, żeby nie mówić o tym co która ze stron (czy
głosów w głowie) chce, ale po co się tego chce, bo
dzięki temu można dojść do porozumienia.
Jedzonko
też było. Z hitów: na rynku w Lublinie jest naleśnikarnia Zadora, tania,
barowa, ale jaka pychotka! Ja, nieświadomy życia laik, nie miałam
pojęcia z ilu rodzai mąki można robić naleśniki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz