Gotowanie,
sprzątanie i domowe pielesze, a za oknem szaro i siąpi... Apogeum
„niemojegożycia” było oglądnięcie Rodzinka.pl – od początku
małżeństwa nie mamy telewizora. Mój mąż nie miał, z
wyboru, a mnie się to spodobało. Czasami oglądamy filmy online,
ale generalnie, nie jesteśmy na bieżąco z programem TV. A do tego
serialu i siostra z mężem, i koleżanka z pracy, i jeszcze ktoś
tam mnie namawiał, więc się poddałam. Siostra też z tych co bez
telewizora jakimś cudem żyją, więc dzięki nim dowiedziałam się,
że na swojej stronie TVP umieszcza seriale. No i stało się ;-)
W
sumie nie moja broszka – nie ma kontynuacji fabuły z odcinka na odcinek, są sytuacje. No i
włączają mi się gender
studies
z wizją tego jak takie seriale kształtują świadomość społeczną,
a w Rodzince.pl główna bohaterka – mama – zdecydowanie za dużo,
jak dla mnie, sama w domu gotuje i sprząta.
A
wracając z serialu do mnie (przypominam, że małżonek mój sam
teraz haruje remontując dom, dlatego soboty są takie nijakie u
nas). Zupa. Punkt drugi „niemojegożycia”. Zrobiłam dziś obiad
dwudaniowy. Rosół i szparagi z fetą i jajkiem
(http://strawberriesfrompoland.blogspot.com/2013/05/majowka-to-brzmi-sodko-zielone-szparagi.html).
Skąd ja mam siły na taki pańszczyźniano-poddańczy dzień? Z
wczoraj :-)
Prosto
po pracy śmignęliśmy do Krakowa, mąż na warsztaty bluesowe, a ja
na spotkanie z moją przyjaciółką. Potem poszliśmy na Wiślną
(koło Rynku Głównego) do Tajskiej restauracji Samui na Trzy Smaki Piekła dla dwojga. A
ostatecznie wylądowaliśmy na koncercie Bluesroads Festiwal,
Waglewski ściągnął tłumy krakowskich „zrobionych na artystów”
ludzi:-) W domu byliśmy po trzeciej. Józio spał u babci, w efekcie
rano powitał nas ładnie wymawianym słowem BABCIA zamiast stałego
klasyka BABA:-) Strasznie teraz jest fajny – cały czas się
śmieje, wystarczy mu puścić jodłującego świstaka, którego
kupiliśmy w Austrii, a zaczyna śpiewać, tańczyć i się chichrać.
Słodziak maminy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz