Ze świętami to u mnie
jest proces bardzo świadomy. Zamiast postawy biernej i szeregu rozczarowań
spowodowanych nią, przyjmuję postawę proaktywną i nastawiam się. Minimalizuję
to co niemiłe: sprzątamy z wyprzedzeniem, wszystko rozkładamy w czasie, jeżeli
jesteśmy w gości to nie dublujemy jedzenia, tylko takie minimum, żeby też miło
było coś w domku dzióbnąć i żeby pachniało, a ozdoby rozkładam już na Niedzielę
Palmową, więc od Wielkiego Piątku mamy czas na rodzinne malowanie jajek,
modlitwę, pobycie ze sobą i najwyżej kończymy robić sałatkę warzywną.
W Wielką Sobotę idziemy
poświęcić koszyczek i później już zaczynamy świętować, od [a to niespodzianka]
wycieczki. Tym razem pojechaliśmy zobaczyć miejsce widomo, Kozubnik, gdzie w
PRL mieścił się spektakularny kompleks hoteli, potem miejsce to zostało
totalnie zdewastowane i było wykorzystywane do paintballa, a teraz znalazł się
inwestor i ruszył remont. Między wzgórzami, blisko jeziora Żywieckiego, bardzo
się cieszę, że to miejsce odżyje.
Widok na dolinę Porąbka-Kozubnik
W niedzielę po mszy, wraz
z gośćmi z Niemiec spotkaliśmy się u mojej Mamy. Uwielbiam naszą tradycję
Wielkanocną. W odróżnieniu do domu np. moich teściów, gdzie jedynym wyróżnikiem
Wielkanocy od niedzielnego rodzinnego obiadu, jest dzielenie się święconym
jajkiem, tradycja jest wyjątkowa dla tego dnia. Tym razem pogoda dopisała, więc
w zgodzie ze zwyczajem zajączek pochował drobne prezenty w ogrodzie i dzieci
musiały je znaleźć. Ogród spory, a prezentów multum (np. od nas każdy
tradycyjnie dostaje po nowej szczoteczce do zębów, w sumie 9 pakunków było
tylko od nas). Jemy późne śniadanie (przed mszą św. tylko kawałek babki
piaskowej), najpierw dzielimy się święconym jakiem, potem jemy żurek, którego
składowe to szynka i jajka z koszyczka, a następnie jemy sałatki, nowalijki,
wędliny, sery. Stół wygląda jak wielobarwna mozaika z kwiatów i przekąsek.
Po
jedzeniu, na lepsze trawienie i by skorzystać z pierwszych dni prawdziwej
wiosny, pojechaliśmy na spacer do Jaworza Nałęże, a potem na kolację do
teściów.
Widok na Zosię w Nałężu
A w poniedziałek było
szaleństwo z polewaniem i wycieczka na Śląsk do rodziny. Wszystko za szybko się
skończyło.
A we wtorek, w pracy "resztki" po świętach na złagodzenie końca świąt;-)
Piękne Święta ☺ I o to chodzi!
OdpowiedzUsuń