/Development/

/Mindfulness/

/Work-Life Balance/

/Happiness/

/Sense of accomplishment/


Breaking News

piątek, 1 kwietnia 2016

Wielkanoc




Ze świętami to u mnie jest proces bardzo świadomy. Zamiast postawy biernej i szeregu rozczarowań spowodowanych nią, przyjmuję postawę proaktywną i nastawiam się. Minimalizuję to co niemiłe: sprzątamy z wyprzedzeniem, wszystko rozkładamy w czasie, jeżeli jesteśmy w gości to nie dublujemy jedzenia, tylko takie minimum, żeby też miło było coś w domku dzióbnąć i żeby pachniało, a ozdoby rozkładam już na Niedzielę Palmową, więc od Wielkiego Piątku mamy czas na rodzinne malowanie jajek, modlitwę, pobycie ze sobą i najwyżej kończymy robić sałatkę warzywną.

W Wielką Sobotę idziemy poświęcić koszyczek i później już zaczynamy świętować, od [a to niespodzianka] wycieczki. Tym razem pojechaliśmy zobaczyć miejsce widomo, Kozubnik, gdzie w PRL mieścił się spektakularny kompleks hoteli, potem miejsce to zostało totalnie zdewastowane i było wykorzystywane do paintballa, a teraz znalazł się inwestor i ruszył remont. Między wzgórzami, blisko jeziora Żywieckiego, bardzo się cieszę, że to miejsce odżyje.

Widok na dolinę Porąbka-Kozubnik

W niedzielę po mszy, wraz z gośćmi z Niemiec spotkaliśmy się u mojej Mamy. Uwielbiam naszą tradycję Wielkanocną. W odróżnieniu do domu np. moich teściów, gdzie jedynym wyróżnikiem Wielkanocy od niedzielnego rodzinnego obiadu, jest dzielenie się święconym jajkiem, tradycja jest wyjątkowa dla tego dnia. Tym razem pogoda dopisała, więc w zgodzie ze zwyczajem zajączek pochował drobne prezenty w ogrodzie i dzieci musiały je znaleźć. Ogród spory, a prezentów multum (np. od nas każdy tradycyjnie dostaje po nowej szczoteczce do zębów, w sumie 9 pakunków było tylko od nas). Jemy późne śniadanie (przed mszą św. tylko kawałek babki piaskowej), najpierw dzielimy się święconym jakiem, potem jemy żurek, którego składowe to szynka i jajka z koszyczka, a następnie jemy sałatki, nowalijki, wędliny, sery. Stół wygląda jak wielobarwna mozaika z kwiatów i przekąsek.
 Po jedzeniu, na lepsze trawienie i by skorzystać z pierwszych dni prawdziwej wiosny, pojechaliśmy na spacer do Jaworza Nałęże, a potem na kolację do teściów.
Widok na Zosię w Nałężu

A w poniedziałek było szaleństwo z polewaniem i wycieczka na Śląsk do rodziny. Wszystko za szybko się skończyło.



A we wtorek, w pracy "resztki" po świętach na złagodzenie końca świąt;-)

1 komentarz:

Moja lista blogów

Łączna liczba wyświetleń

Designed By Blogger Templates