Patrząc na szklankę do
połowy pełną mogę powiedzieć, że dużo się nauczyłam, że jestem świetnym House
Managerem, a na dodatek sporo umiem własnymi rękami zrobić (fugowanie,
malowanie). Patrząc na szklankę do połowy pustą mam poczucie, że nasz remont
nigdy się nie skończy. To nasza decyzja. Mimo, że przedpokój, ocieplanie i otynkowanie
budynku, zrobienie kotłowni i spiżarni, a nawet uporządkowanie połowy ogrodu,
która teraz stanowi poremontowe gruzowisko, to wszystko stanowi tylko część
pilnych i ważnych spraw do zrobienia, my żyjemy. Jeździmy na wakacje,
wycieczki, koncerty, zapraszamy znajomych. Kalkulujemy, zmniejszamy koszty, ale
mimo wszystko korzystamy z życia. W konsekwencji po 2 latach mieszkania (yeh! jesteśmy po rocznicy 1 lipca) dopiero
ostatnia żarówka zmieniła się w lampę i pojawiły się firany w oknach. Kiedy
robiliśmy parapetówkę dwa lata temu, dom był tak pusty, że aż niosło się echo. Stopniowo go
upiększamy i kończymy. I jasne, że nowe cieszy, ale 1000% wolelibyśmy mieć dom
na tip top wprowadzając się i zakończone kalkulowanie „co możemy dokupić w tym
miesiącu”.
Wybieramy pierwszą hulajnogę dla dziecka
3 dni temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz