Na pewno jest dużo rodzin, które
żyją intensywniej niż my, ale ja takich nie znam. Czasami wydaje
mi się, że aż nie umiemy napawać się ciszą i spokojem, albo
przynajmniej 1 atrakcją. Idealnym przykładem była niedziela.
Śniadanko w ogrodzie, wygłupy, a potem szybka akcja zwiedzania
kabin samolotów na lotnisku – to wszystko do 13, kiedy byliśmy
umówieni ze znajomymi na placu zabaw w Ustroniu. A potem jeszcze
wieczorem goście u nas. W takie dni czuję, że żyję, ale czasami
na styk gdzieś docieramy z wywieszonym językiem, żeby się nie
spóźnić.
W ten weekend cudownie
pożegnaliśmy sezon urlopowy. Dużo bliskich nam ludzi, dużo
przyjemności, dużo wrażeń. Pora zacząć sezon duszonek i
pieczonych ziemniaczków z ogniska...
PIĄTEK - wycieczka na lotnisko i spacer koło najdłuższej rolkostrady w Polsce (ponoć)
SOBOTA - pokazy lotnicze (obserwowane i z naszego ogrodu i z lotniska, goście - dalsza część rodzinki - i wieczorny pokaz sztucznych ogni na lotnisku)
NIEDZIELA - wyprawa na 4 rodziny do Ustronia, plac zabaw, grill, same przyjemności
P.S. Od męskiej strony gości dostaliśmy fajne przepisy:
Hit Jaśka: Sałatka z ryżem, czosnkiem, ananasem
Hit Maciusia: Tagliatelle (lub tortellini ze szpinakiem) z mascarpone i łososiem
P.S.II "Uwielbiam" nasz klimat, wczoraj o godzinie 11 było 35 stopni w cieniu, dziś 14, a do tego siąpi i jest ciemno...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz