„Megan
spoglądała na swojego drinka, ciesząc się jego rozgrzewającym
działaniem.
-
Wiesz, co jest okropne w byciu matką?
-
Pieluchy?
-
No cóż, owszem. Jednak mówię o tym, co jest teraz. Dzieci
podrosły i są właściwie prawdziwymi ludzkimi istotami.
-
Co takiego? [...]
-
Właściwie tego nienawidzę: moje szczęście jest całkowicie
uzależnione od ich uśmiechów. A nie należę do tych rodziców,
którzy żyją tylko sukcesami swoich dzieci. Pragnę jedynie, żeby
były szczęśliwe. Teraz, kiedy jestem matką, moje szczęście
zdaje się opierać wyłącznie na ich uśmiechach. One też o tym
wiedzą.
-
Interesujące – powiedziała Lorraine. - Wiesz, na co to wygląda?
-
Na co?
-
Na niezdrowy związek. Jak z moim byłym. Zaczynasz żyć tylko po
to, żeby kogoś zadowolić.”*
Jak
znalazł. Wszechświat znowu przemówił. Nie ma mnie w Katowicach.
Jestem w domu, czytam Cobena na zmianę z Traktor
Tadka i
Motor
Marka z
serii „Mały chłopiec” (polecam małym dziewczynkom). Jestem z
chorym synkiem – w nocy dostał gorączkę, czopki, okłady,
zmartwienie. No i dylemat z Krakowem, po południu mam tam jechać na
dwa dni – dziś do przyjaciółki, jutro na szkolenie. Mąż mówi,
jedź, poradzimy sobie. Niby wiem, ale sumienie mi nie ułatwia
podjęcia decyzji. Poczekam do 14, jak Józio nie dostanie gorączki
pojadę. Jak dostanie, zostaję. Singlom, dinksom (double income, no
kids – czyli małżeństwa z wyboru bez dzieci) zazdroszczę tego,
że takich dylematów nie mają.
Czasami
się zastanawiam nad szlachetnością tego ogromu miłości
macierzyńskiej. Że dziecko należy kochać i zasługuje na to, to
pewne. Że nie wszyscy kochają tak samo, a stereotypy i prawdy
objawione na temat roli mamy i taty istnieją, to wiem. Wiem też, że
dla mnie życie mojego dziecka jest tysiąckroć cenniejsze, niż
życie moje. Czy to znaczy, że nie jestem egoistką? A z drugiej
strony życie mojego dziecka jest dla mnie cenniejsze niż
czyjekolwiek inne...
Brak
mi czasami wolności, będąc mamą nigdy jej już nie zaznam. Zawsze
będę miała w sobie kotwicę macierzyństwa, coś co mnie
przywiązuje do jednej myśli o szczęściu mojego maleństwa. Za nic
w świecie nie cofnęłabym czasu, mój synek to moje szczęście.
Ale nie będzie jak było. Przez rodzicielstwo dostaje się coś
innego, nie coś dodatkowego.
*s.
126-127, Harlan Coben, Zostań
przy mnie,
Albatros, Warszawa 2013