/Development/

/Mindfulness/

/Work-Life Balance/

/Happiness/

/Sense of accomplishment/


Breaking News

środa, 30 grudnia 2015

Sylwester, Nowy Rok, mocne postanowienie



Oby Nowy Rok 2016 spełnij wszystkie Wasze oczekiwania, te wypowiedziane i niewypowiedziane.

2015 to dla mnie rok INNY. Domowy, pełen radości z bliskich, ogromu miłości, leniwych poranków, czasu na cieszenie się domem i rodziną, rok z codziennymi spacerami i licznymi, rodzinnymi wycieczkami. Jednocześnie rok 3 dużych porażek, 3 marzeń o które zawalczyłam ciężką pracą, w których za każdym razem byłam o włos od realizacji, ale to ostateczny wynik się liczy. Zero jedynkowo wychodzi nic, nawet jak było się blisko.

Za to mogę się pochwalić, że zrealizowałam postanowienia zeszłoroczne. Po pierwsze wyciszyłam się i zmniejszyłam poziom analizowania, roztrząsania spraw i obwiniania się (nie żebym dalej tego nie robiła, ale jest trochę lepiej). Po drugie wreszcie, po wielu latach wróciłam też do regularnych ćwiczeń, na siłowni pilates, a zamiast porannej jogi, z której musiałam zrezygnować po powrocie do pracy, kwadrans jogi 3 razy w tygodniu w domu przed snem (moja ściąga z Basią Lipską http://www.portalyogi.pl/produkty/akademia/pokonaj-bol).

Moje postanowienie na 2016? Jest, a jakże:

Doceń to co masz!

Czasami w tym samorozwojowym pędzie, za często prosimy Boga o coś nowego, a za rzadko dziękujemy mu za to co mamy.
W tym roku spędzamy Sylwestra ze śniadaniem z moimi dwiema przyjaciółkami i ich rodzinkami (dzieciaki w wieku Zosi, Józek będzie pewnie dowodził małą armią).
Read more ...

środa, 23 grudnia 2015

Święta, święta

 
Życzę Wam wszystkim radosnych świat, w atmosferze jak z bajki, w otoczeniu bliskich i z spokojem w sercu i głowie.

My spędzamy te święta inaczej niż zwykle, choć i to „zwykle” w przeciągu lat zmieniało się. W Wigilie razem z moją Mamą odwiedzamy teściów, Boże Narodzenie świętujemy u mojej Mamy, a drugi dzień świąt u nas (co pokrywa się z naszą tradycją), jednak tym razem robimy wszystko w towarzystwie moich kuzynów z Wiednia, którzy zatrzymują się u nas na tydzień.

Bardzo lubię Wigilię u teściów, tak jak w moim domu rodzinnym modlimy się przed kolacją, potem jemy posiłek z 12 potraw, a każdy musi z każdej coś skosztować, następnie kolędujemy i otwieramy prezenty. Jest wesoło, smacznie, kolorowo i w licznym towarzystwie.

Ponieważ podobała mi się bardzo Wigilia wg. tradycji z mojego domu rodzinnego, namówiłam Mamę, żebyśmy w Boże Narodzenie jedli to co było na wigilijnym stole u nas. Moja Mama robi moczkę i makówkę (śląski rarytas), barszcz czerwony z uszkami, kapustę z grzybami, smaży karpie i sumy po wcześniejszej marynacie ich w maślance, oraz sałatkę warzywną, a ja ciasta: sernikobrownie, babka z pomarańczą i makiem, piernik i ciasteczka korzenne. Po rybki jeździmy do stawu, na miejscu są patroszone i nie męczą się w transporcie. Po pierogi i uszka jedziemy do ciotki, domowe, pyszne.

A 27/12 wybieramy się do eleganckiej restauracji, gdzie mój mąż będzie miał koncert kolędowy. Już nie mogę się doczekać.

Choinki w domu mamy 3, ta najważniejsza jest prawdziwa, pachnąca i sypiąca igliwiem ;-)



 




Read more ...

wtorek, 22 grudnia 2015

bywa się, bywa




Czasu brak. Nie, nie przez łączenie pracy i opieki nad dziećmi (choć oczywiście to też), nie przez przygotowania świąteczne (piernik gotowy, dywany poprane), ale… przez obchody naszej zimowej rocznicy ślubu (rocznice mamy dwie). A to koncert, a to kino, odkrywamy nasze miasto na nowo. Jak się jest na studiach, zna się wszystkie ciekawe miejsca, gdzie dobrze i tanio karmią, gdzie dobrze grają, gdzie coś się dzieje, potem większość ludzi wypada z obiegu. My odrobinkę teraz nadrobiliśmy:-)
Przy okazji 18/12 obejrzeliśmy 7 część Gwiezdnych Wojen. Dla mnie najlepsza. Skutecznie unikałam zawsze tego filmu, jednak teraz zdecydowałam się oglądnąć wszystkie części (nie w kolejności powstawania, a w kolejności w jakiej toczy się opowieść). I nawet mi się spodobało, choć zwłaszcza w częściach 1-3 stanowczo za długie są dla mnie sceny walki. Nie stałam się maniaczką, ale kiedy się siedzi w kinie wśród zapaleńców, wrażenia są całkiem inne  - kiedy na ekranie pojawił się Han Solo lub roboty R2D2 czy C3PO, widzów ogarnęło wzruszenie, rozbrajające;-)




Read more ...

wtorek, 15 grudnia 2015

harmonogram sprzątania (uciekać!)

Może dlatego, że obiecałam sobie posprzątać strych i szukam wymówek, a może dlatego, że pada deszcz i wolę naświetlić się promieniowaniem komputera zrobiłam przegląd blogów - tych rzadziej czytanych przeze mnie, do których jednak raz na czas wracam. W starociach jednego z nich natrafiłam na temat harmonogramów sprzątania: dziennego, tygodniowego i rocznego (http://niebalaganka.pl/harmonogram-sprzatania-nowa-ulepszona-wersja-lista-zadan-jesienne-porzadki/). Od jakiegoś czasu kołacze mi po głowie, że wkładamy z mężem za mało wysiłku w dbanie o nasz dom, bo od ponad roku mieszkamy w domu, a to większe wyzwanie niż ogarnięcie 32 m2 w dwie godziny, że aż wszystko lśni. Oczywiście wymówki są:
1. Mamy małe, absorbujące dzieciaczki.
2. Ciągle / dalej coś remontujemy, dorabiamy.
3. Lubimy swoje intensywne życie, gdzie do domu wracamy późną nocą.
Jednak jest też potrzeba. Absolutnie nie jestem pedantką, bliżej mi chyba do chomików i „artystycznych nieładów”, jednak to w szafach. A w zasięgu wzroku lubię mieć wszystko względnie poukładane, inaczej czuję się tak jakbym się dosłownie, fizycznie dusiła. Ciężko mi skupić myśli, zmobilizować się do rozwoju, ćwiczeń, pracy. A poza tym podobają mi się te wycackane domki, z kwiatami w donicach przy oknach czy idealnie wypielęgnowanym podjazdem.
Gdybym wygrała w totka (w którego nie gram), to nie miałabym żadnych skrupułów, żeby wynająć kogoś do pomocy, tak jeden raz w tygodniu do większych prac. U nas to brzmi jak jakiś snobizm, ale kiedy mieszkałam we Włoszech, już klasa średnia mogła pozwolić sobie na taki luksus. Zwłaszcza, że kiedy zmobilizuję już moje 4 litery i wymyję wszystkie okna, na następny dzień nie ma po tym śladu, bo mieszkamy koło szutrowej drogi.
Niektórzy jak sprzątając wyciszają się, układają sobie myśli w głowie, a ja irytuję się, że to strata czasu, konieczna, niezbędna ale ile fajniejszych rzeczy mogłabym w tym czasie robić (czytać, pisać, iść na spacer z dzieciaczkami)...

Smycz na deszcz;-)
źródło: http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Deszcz-snieg-deszcz-ze-sniegiem-prognoza-pogody-na-9-i-10-kwietnia,wid,16527965,wiadomosc.html?ticaid=115831

Read more ...

wtorek, 8 grudnia 2015

Mikołajki


U nas już klimat świąteczny, czekamy jeszcze tylko na prawdziwą choinkę, dla której jest jeszcze za wcześnie, ale mniejsza, sztuczna stoi już od 6 grudnia, podobnie jak cieszą oko inne dekoracje świąteczne. Włosi ubierają choinki 8 grudnia, a wiele polskich domów robi to w Wigilię. Bardzo tej tradycji nie lubię - choinka cieszy podczas przygotowań do świąt, a nie po nich, w karnawale. Ponad to w Wigilię jest sporo pracy i każde ręce przydają się do przygotowań. Ale to pewnie kwestia przyzwyczajenia, większość ludzi naśladuje zwyczaje z dzieciństwa, lub układa plan pod swój wolny czas. Oczywiście w drugą stronę, nie trawię żadnych świątecznych oznak w sklepach czy radio przed 11 listopada, później jest mi to obojętne, a od 6 grudnia mile widziane :-)

W niedzielę mieliśmy całkiem spore przyjęcie.


Na gości czekaliśmy z połową pustych talerzy, tym razem obwieściłam, że to impreza składkowa, w postaci namacalnej, tj każdy coś przynosi, zaproponowałam podział wynikający z tego co kto lubi robić w danym domu. Wyszło taniej, sprawniej i ciekawie. My robiliśmy sałatkę z tortellini. Tylko zmywania było po 16 gościach sporo.

Najważniejszy punkt programu - Mikołaj. W czasach, gdy dzieci żyją w dostatku, największa frajda i ekscytacja to czekanie na świętego. My z mężem robimy sobie drobne prezenty rano, ale Mikołaj obdarowuje tylko dzieci. Mamy wyznaczony podział tematyczny, na każde dziecko przypadają 4 prezenty: ubranko, książka, zabawka, inne (przybory higieniczne/przybory szkolne itp itd).

Dla Zosi był to jedyny Mikołaj, dla Józka jeden z 3 - z mojej pracy był w kinie na spotkaniu z Mikołajem i filmie, w przedszkolu był Mikołaj, nas w domu odwiedził też :-) Pewnie w którymś roku zapyta, dlaczego za każdym razem inna ta broda?
Read more ...

piątek, 4 grudnia 2015

brak kota

Wychowywałam się w małym zoo - rybki w akwarium, rybki w stawie, koty (dzikie, dokarmiane przez nas, mieszkały w naszym ogrodzie), dwa cudowne psy jamniki Iris i Sissi, papużki nierozłączki (bo kolega chciał się ich pozbyć), ukochana nimfa Saba. Teraz trochę brakuje mi tego zwierzyńca, choć labradorka jest dobrą reprezentantką świata zwierząt w naszym domu (i dba o to, żebym nie zapomniała, że mam alergię na sierść - oraz na pierze, czy karmę dla rybek...). I badania, i moja obserwacja potwierdzają, że dobrze jak dzieci rosną w stadzie wraz ze zwierzętami :-) Ale kota, domowego, to mi czasem brak... 



Przy chłodach późnej jesieni rekompensuje sobie brak kota herbatką i termoforem (żeby nie było wątpliwości, opieram się o kaloryfer do czytania). Na zdjęciu załapała się pewna stopa...


I książka, niespodzianka - to kryminał, jak prawie zawsze;-) Liza Marklund Studio Sex.
Read more ...

wtorek, 1 grudnia 2015

dzikie peryferia

Zaokienna szaro-burość do nadrobienia imprezami - w perspektywie mamy weekend z koncertem, a kolejny z kinem (bilety na Gwiezdne Wojny już trzeba było wykupić!), za to w ostatnią niedzielę świętowaliśmy w domu znajomych. Kwadrans drogi od nas, a jakby w innym  świecie, dzikszym. Zimniej, wietrzniej, a tam rybacy, myśliwi strzelają, konie i barany się pasą, pola uprawne i nowobogackie domki między starymi gospodarstwami. 





Andrzejki tak troszkę oscylują w klimatach wróżby, czarna magia, a więc nic dodać nic ująć jak odpowiednik Halloween;-) Nasze wróżby Andrzejkowe: pterodaktyl Józka, hart Zosi, fajka do snurkowania taty i żółw mamy ;-)


Read more ...

piątek, 27 listopada 2015

Powrót do pracy po ponad roku, ufa!

 
Dla mnie rok 2015 się skończył. Przyłapałam się na robieniu podsumowań roku, na planach na kolejny. W sumie trudno się dziwić, 90% tego roku spędziłam na urlopie rodzicielskim. W całkiem innej rzeczywistości. Będę za nią tęsknić, ale też dzięki temu że była ona odmianą od mojej typowej codzienności. Nie chciałabym być „panią domu/kurą domową” na stałe. Jakbym wygrała w totolotka, w którego nie gram i tak chciałabym pracować.
Najbardziej będę tęsknić za leniwymi porankami, za kawką jeszcze w piżamie (i jak pogoda pozwala, w ogrodzie pitą), za córeczką, która budzi mnie nienachalnie opowiadając coś co rano w swoim łóżeczku (znowu wróciła do zwyczaju wstawania po 8, który chwilowo zaburzyła zmiana czasu na zimowy).
Ostatnio mms-em moja najlepsza przyjaciółka podesłała mi zdjęcie stołu z podpisem „moje miejsce porannej kawy”. Jest właśnie po remoncie w kolorze zielonym (uwielbia). Koleżanka pracuje jako freelancer, więc poranki spędza z dzieciakami. I wtedy pomyślałam, że każdy z nas oswaja inną przestrzeń na poranną kawę, taką pitą w międzyczasie, kiedy robi się śniadanie, ubiera dzieciaki, i siebie doprowadza do ładu. Inne miejsce jest na kawę ze znajomymi, taką uroczystą, czasami z czymś słodkim dla rozkoszy podniebienia. W innym miejscu z kolei pita jest herbata, do której ja lubię czytać książkę. U mnie to fotel bujany lub... łóżko. Tak wiem, są weekendy, są wieczory, ale będę tęskniła. Najbardziej za leniwą poranną kawą i długimi, codziennymi spacerami z córą i labradorką.
Za to chętnie pożegnam codzienne robienie obiadków (no bo niby ja jestem w domu, a mąż pracuje, więc kiedy chłopaki wracają z pracy i przedszkola, czeka na nich gotowe jedzenie). Mam nadzieję, że wrócimy do partnerstwa w tej kwestii, zwłaszcza że oboje nie lubimy codziennego gotowania. Choć według badań, to nie małżeństwo ale właśnie pojawienie się dzieci najbardziej zaburza równy podział obowiązków domowych, zwłaszcza w kwestii gotowania i prania (trochę lepiej ze sprzątaniem czy dbaniem o ogród). We will see...


Moje miejsce picia porannej kawy, jadalnia, do której przylega otwarta kuchnia.

Dwa tygodnie później - to ja chwilę temu ponad rok nie pracowałam zawodowo? To się  wydaje 100 lat temu, w innej galaktyce... Tak to jest, jak się z czegoś co jest odmianą wraca do rutyny. Mój GAPYEARE z całkiem niemałą liczbą miejsc odwiedzonych:-)

Read more ...

poniedziałek, 23 listopada 2015

jak posolone



Pierwszy biały poranek za oknem tej prawie-zimy. I to w promieniach słońca. Co za rok!
Facebook zasypał się poranną niespodzianką od pogody.

Miłego dnia :-)
Read more ...

środa, 18 listopada 2015

Z szumem liści koniec pewnego etapu życia


 
Tej jesieni mieliśmy epizod lata, epizod zimy, a teraz... To taka pora roku, którą chwilami kocham, a często nienawidzę. Nieubłaganie widać jak bardzo kurczy się dzień i dostęp do naturalnego światła, a w perspektywie znienawidzone przeze mnie zimno. A jednocześnie to chyba najpiękniejsza pora roku, zwłaszcza w górach, która niespodziewanie potrafi dać w prezencie ciepłe, słoneczne dni. Teraz mamy kwintesencję określenia "szaro-buro" za oknem i chyba pierwszy raz mi to nie przeszkadza. To był wyjątkowy rok, upalne jak nigdy lato, wiele słońca w październiku i nawet na początku listopada. Naładowaliśmy baterie, spacerowaliśmy, zbieraliśmy kasztany, czerwone liście dzikiego wina i objadaliśmy się grzybami. Mam nadzieję, że zima też nas mile zaskoczy śniegiem i słońcem, koniecznie w połączeniu.
Dla mnie to też był inny rok niż wszystkie. Zawsze ucząca się i pracująca, ten rok spędziłam w domu, aktywnie, ale jednak z leniwym śniadaniem, z codziennymi spacerami, trochę mniej w biegu i stresie. Ta codzienność na urlopie rodzicielskim była dla mnie wyjątkowa, odpoczęłam (przede wszystkim przez fakt wysypiania się - takie udane dzieci ;-) - i zmianę zestawu obowiązków), nacieszyłam się codziennością, która jak wiecie u nas wygląda bardzo atrakcyjnie (wycieczki, koncerty, goście). To był z jednej strony chyba najpiękniejszy rok w moim życiu, a przynajmniej jeden z najpiękniejszych, z drugiej jednak nie udało mi się zrealizować 3 marzeń, o które w tym roku zawalczyłam i włożyłam w to sporo pracy. Chyba nie można mieć wszystkiego, trzeba nauczyć się pokory i umiejętności cieszenia się z tego co się ma. A dzięki mojej rodzinie, mam tak wiele wspaniałych wspomnień i planów, dziękuję Wam :-*


To ja prowadzę pieska, żeby nikt nie miał wątpliwości!



Read more ...

sobota, 14 listopada 2015

Beaujolais Nouveau - miła tradycja

Nie wprowadzam zachodnich tradycji, zwłaszcza kosztem naszych, jednak jesienią, dla podkolorowania życia obchodziłabym chętnie Święto Dziękczynienia (no może bez pieczenia całego indyka, chyba że ktoś mi gotowego ptaka da), czy Beaujolais Nouveau, święto młodego wina. To co? Po lampce czerwonego czy białego?
Jesienny stół. W końcu w ogrodzie mamy małą winnicę, nie wypada więc nie świętować. A wieczorem festiwal bluesa w Radlina.



Read more ...

środa, 11 listopada 2015

11/11/2015


Udanego Dnia Niepodległości, my spędzamy go rodzinnie, w domu pradziadków.
Read more ...

poniedziałek, 9 listopada 2015

Roczek z Zosią za nami



Pierwsze urodzinki, naszej małej "myszki" odbyły się w wersji double. Sobota dla "kumpli" Zosi (czyli naszych znajomych z ich dziećmi), niedziela dla rodzinki. Było świetnie.





Tradycyjnie już, ja odpowiadałam za menu i przygotowanie go, mąż za sprzątanie i opiekę nad dzieciakami w czasie moich kuchennych podbojów.


Kiedyś już Wam pisałam, że w czasie imprezy staramy się dopieścić wszystkie zmysły gości - nastrojowe światło bocznych lampek, świec i kominka, oryginalne jedzonko, lekka muzyka (impreza dziecięca więc płyta z baśni Disneya, piosenki dla dzieci grane przez najlepsze orkiestry), zapach ciast, sezonowe ozdoby jak kwiaty, dynie, a do tego najważniejsze z perspektywy dzieci balony i serpentyny;-)

Część dekoracji:



Poniżej, na zdjęciach część menu (wykorzystałam pomoc synka do lepienia pulpetów). Przepisy kiedyś umieszczę na blogu, teraz mam za pełny grafik, żeby to zrobić. Był dwukolorowy sernik, pulpety z fetą, oliwkami, cynamonem i brandy, sałatki, w tym moja ulubiona z gruszką, gorgonzolą, orzechami i rukolą, zimna płyta, ciasteczka i otwierający całe spotkanie tort (kupny, nasze dzieci najbardziej cieszą wymyślne kształty tortów, więc zdałam się na cudzą pracę).






Prezenty, od nas książka Pippi Langstrumpf, koniecznie z dedykacją, tak żeby Zosia miała ją też jako pamiątkę pierwszych urodzin.



Read more ...

czwartek, 5 listopada 2015

Kobieta Niepracująca

Z jednej strony wkurzają mnie ludzie, którzy na pytanie „co u Was?” odpowiadają „nic się nie dzieje”, a z drugiej zazdroszczę im. Właśnie kończę mój etap życia pt. Kobieta Niepracująca (po rocznym "urlopie" rodzicielskim). I co? Pracująca, już mi z pracy zlecenie przysłali, żeby z gotowcem przyszła do nich, akurat gmina ruszyła z 3 tematami, które nas dotyczą, więc muszę tam łazić, nie wyrobiłam się z moją check list spraw do załatwienia przed powrotem do pracy, więc dalej czeka mnie wnioskowanie o ścięcie drzew, zajęcie się starym samochodem, sprzedaż kilku rzeczy, kupienie stołu i brakujących lamp do domu, kontrole lekarskie (od cytologii, przez USG piersi po dentystkę), do tego chyba wszystkie moje znajome, z którymi miałam się spotkać nagle uznały mój powrót do pracy za dead line i teraz to musimy się zobaczyć, a do tego dochodzą stałe punkty programu jak siłownia, czy nauka języków. I oczywiście przy niedosycie spraw do załatwienia robimy podwójną imprezę na roczek córeczki. Czuję się jakby mój plan dnia był z domino, jak gdzieś spóźnię się 15 minut, albo coś się przedłuży to wszystko się posypie.
I przy tym wszystkim co oddala nas od prawidłowego życia, mąż i synek przynoszą mi po róży, bez powodu, bez okazji. I już mi dobrze.
Read more ...

poniedziałek, 2 listopada 2015

Melancholijne dni na szlaku wspomnień

To był piękny weekend. Jak miałabym opisać idealne święto Wszystkich Świętych, to dokładnie tak bym je sobie wyobraziła, jak było. No ok, dodałabym jeszcze w piątek wieczorem zabawę Halloween dla dorosłych. Ale sobota już bez zastrzeżeń - w podróży na groby krewnych, szlakiem wspomnień z dzieciństwa, a niedziela na lokalnych cmentarzach, zakończona rodzinnym wypadem do SPA... Cudowne.
 Na liście "te zdjęcia coś w sobie mają" zaraz po serii "widok z okna" plasują się zdjęcia dróg. Jak rytuał przejścia. Tu: droga między Ustroniem, a Wisłą. Między domem, a relaksem w SPA.  
Do Halloween podchodzę bez niezdrowej ekscytacji. Ani nie zachłystuje się amerykańskim świętem, ani nie mam fobii konserwatystów. Tak długo jak pielęgnuje się swoją tradycję Wszystkich Świętych i Zaduszki, nikomu nie przeszkadza tematyczna impreza, w poprzedzający święta wieczór. Zwłaszcza, że argument, że to nie "nasze" obyczaje da się obalić wiedzą historyczną. Bo co to "nasze"? Nasze to właściwie tradycje Słowian, a święta Wszystkich Świętych było katolicką odpowiedzią na wcześniejsze tradycje. Ponieważ jednak czuję się Katoliczką bardziej niż Słowianką, zabawa Halloween to dla mnie opcja spędzenia wieczoru, a tradycja Wszystkich Świętych to ważne, obowiązkowe święto, które staram się, żeby dzieciakom kojarzyło się z rozmowami i przyjemnościami. Odwiedzamy groby naszych bliskich tak, jakbyśmy świętowali z żywymi. Mówimy o nich, staramy się ozdobić ich miejsca. A w przyszłości, jak dzieciaki będą w szkole to tak sobie wymarzyłam, że będę je namawiać, żeby każde z nich wybierało sobie po jednym świętym i potem w czasie podróży na cmentarz opowiedziało nam o nim wszystkie zdobyte ciekawostki. Taka mamo-zachcianka na stymulowanie rozwoju pociech.
 Mój poranek, szron, słońce, góry.

 Żywe kwiaty są najpiękniejsze. Nie tylko na grobie.

  Czekając na pstrąga z grilla, okno w knajpce.

Doceniam sobie przebieg tych świąt zwłaszcza w kontekście zeszłorocznych, okołoporodowych. To był czas pojawiania się Zosi, więc wszystko inne zeszło na dalszy plan. 
W piątek odwiedziliśmy groby najbliższych – złota polska jesień to idealna sceneria dla tego święta, która towarzyszyła nam cały ten weekend. W sobotę ruszyliśmy w drogę na Górny Śląsk. Dzieciaki tym razem zostały u jednej z cioć, więc mieliśmy ułatwione zadanie. Kiedyś po wizycie na cmentarzu zatrzymywaliśmy się u rodziny. Teraz już nikt nie pozostał – młode pokolenie wyemigrowało do Bawarii, a dziadkowie umarli. Dlatego po wizycie na cmentarzu, u Dziadków (razem z szorowaniem nagrobków) zatrzymaliśmy się na obiad w Skoczowie w restauracji Delfin. Delfiny są dwa, po dwóch stronach ulicy i w tym mniejszym jest o wiele smaczniej, tam też częściej zatrzymywaliśmy się w przeszłości. Babcia była pasjonatką ryb. Uwielbiała je jeść i ilekroć jechała koło Delfina, nalegała żebyśmy tam zjedli. Restauracja na szlaku wspomnień.
Wieczorem usiedliśmy z rodziną przy kominku, mali i duzi dostali kakao (z dużych, kto mógł dostał kakao z rumem...) i wspominaliśmy tamte czasy, kiedy skład rodziny był inny. 

Nasza gastronomiczna tradycja Wszystkich Świętych: sałatka warzywna, zwana też ruską, do tego wędzona, czosnkowa kiełbasa - można w kominku upiec;) - i babka z makiem, to śląska tradycja. Nie znam Ślązaka, który nie uwielbiałby maku;)

A w niedzielę, ponownie odwiedziliśmy groby najbliższych w okolicy, po czym postanowiliśmy zadbać o tych żywych i wybraliśmy się wielopokoleniowo do hotelu Gołębiewski w Wiśle do jacuzzi i saun. Wracaliśmy przez Salmopol. Beskidy wyglądają teraz jak rudozłote marzenie. To również nie przypadkowe miejsce, tam też całą rodzinką jeździliśmy w dawnych czasach. W jakby innym życiu.

 Gołębiewski i okolice Białego Krzyża. Trasa Ustroń - Wisła - Szczyrk.
Read more ...

czwartek, 29 października 2015

O Azji, Ameryce i domku na Podbeskidziu z godziną wstecz




Co widzę po przebudzeniu... 
Uwielbiam oglądać zdjęcia okien z widokiem. Jakoś mnie nastrajają nostalgicznie.
To połączenie ogniska domowego z perspektywą przestrzeni ma magię.


Absolutnie nie spodziewałam się, że w tym roku będzie jeszcze okazja na herbatkę na tarasie. Zakutana w szal i sweter, grzałam się w promieniach delikatnego, jesiennego słonka. Taką jesień to ja lubię!
Aż miło się wstaje, kiedy promienie słoneczne wdzierają się do domu. A wstaje się wcześnie, bo moje dzieci jakoś nie chcą przestawić sobie zegarka. I jak pobudki były około 8 to teraz są około 7, a jak tata zbudzi wychodząc do pracy to nawet o 6:00. Uważam, że dawno minęły czasy logicznego uzasadnienia zmiany czasu z letniego na zimowy. Powinniśmy pozostać w czasie letnim i basta!
Jedyne co mnie pociesza to, to że są regiony świata o wiele bardziej rozkręcone w przestawianiu zegarków. W USA co kawałek (no dobra, co stan) jest inna strefa czasowa. Kiedy podróżowaliśmy tam, wiedzieliśmy o tym, ale jakoś sobie nie doczytaliśmy, że mają jeszcze czas nizinny i górski. Kiedy spaliśmy w hotelu koło Wielkiego Kanionu Kolorado postanowiliśmy obejrzeć wschód słońca (nigdy więcej, wolę zachody). Wstajemy, a tu ciemno jak w... sami wiecie. Totalnie ciemno. Zadzwoniliśmy do recepcji i okazało się, że mamy jeszcze godzinę snu do wschodu słońca. Nie zdążyliśmy powiadomić przyjaciół, którzy chwilę później zapukali do naszego pokoju hotelowego w pełnym rynsztunku gotowych na zwiedzanie turystów.
Było to piękne, mroźne i senne doświadczenie. Większość Amerykanów, przyszła oglądać wschód słońca nad Grand Canyon w piżamach, owiniętych śpiworami. Luzik ;-)



 Nieśmiało, nawet góry się załapały na zdjęciu ;-)









Lubicie Pişmaniye? Herbatka podana nie po turecku, ale deser jak najbardziej z Azji Mniejszej. 


A o tej Azji to się napisałam... Żeby byś zgodnym z tytułem posta, dodam jeszcze jedno wspomnienie z wakacji w Turcji, którą objechałam wkoło - kiedy w okolicy Kapadocji podano nam do skosztowania deser Pismaniye (smaczniejsza wata cukrowa, bywa smakowa, trochę podobna do chałwy) pilot wycieczek próbował oczywiście wkręcić zagubionym turystom, że to moczona w cukrze owcza wełna. Niektórzy nawet po wyjaśnieniu, że to żart, nie skosztowali.


Read more ...

czwartek, 22 października 2015

Obrażony akwizytor

Józek wyrósł już z fotelika samochodowego nr 2 (niby do 22 kg, których nie posiada, ale jest już na niego za długi). Wybraliśmy się więc do pobliskiej hurtowni kupić kolejny 15-36 kg. Ja się przygotowałam, poczytałam na necie o testach i wyszło mi, że na linii wygoda-bezpieczeństwo-cena warto zainteresować się fotelikami Cybex Solution. Poczytałam o systemie LSP, testach ADAC i opiniach o firmie. I co? Wylądowaliśmy z fotelikiem Causalplay Protector, do którego namówił mnie mój mąż, ze względu na to, że wydaje mu się, że najlepiej ten fotelik „rośnie” z dzieckiem (i oparcie, i siedzisko wydłuża się).
Podkreślam frazę „przekonał mnie mój mąż”, ponieważ ten sam fotelik Casualplay lansował sprzedawca. Dobór słów nie przypadkowy. Zapytaliśmy go co poleca, opowiedział o tym w samych superlatywach i dodał, że przy 20 latach jego zawodowego doświadczenia, to tylko ten fotelik jest dobry. No kurcze blade, nie wierze. Poprosiłam go, żeby ściągną nam też Cybex i porównał z nim. Zrobił to z widoczną niechęcią, już nie byłam jego ulubioną klientką.
Wciskacz (sprzedawca) – Widzi pani, ten fotelik udaje tylko, że ma odchylanie zagłówka, tak naprawdę to ten zagłówek nie cofa się w tył, ale tylko do przodu przybliża.
Ja – A jakiej produkcji jest?
Wciskacz – Jak to jakiej?! Chińskiej!
Ja – Z tego co pamiętam, to niemieckiej, zresztą tak tu pisze.
Wciskacz – Jasne, że pisze, a Pani nie wie, że teraz wszystko robią w Chinach.
Ja – Zgadzam się, tylko, ze Casualplay, który zachwala Pan jako Hiszpański też w takim razie jest Chiński. 
Wciszkacz - ... [cisza]
Ja - A jakie wyniki ma ten fotelik w testach ADAC?
Wciszacz – Tylko 4 gwiazdki na 5.
Ja – To przecież Casualplay co stoi obok ma też 4 gwiazdki, a sekundę temu mówił Pan, że to maksymalna nota?
Wciskacz – Bo testy ADAC robią Niemcy i oszukują. Dla innych krajów dają max 4 gwiazdki, tylko fotelik niemiecki u nich może dostać 5 gwiazdek.
Potem było jeszcze o tym, że niektóre Cybex'y rozszerzają się jeszcze wszerz, więc to tylko wada, bo musielibyśmy mega grubasa wyhodować, żeby było mu w tym wygodnie. Itp. itd. A na zakończenie to już chyba mnie chciał zamordować bo:
Wciskacz – Wie Pani, to jednak nie może być przypadek, że my prawie same Casualplay sprzedajemy. To świadczy o tym, że są najlepsze, lepsze niż te nawet dużo droższe.
Ja – No ja się nie dziwię, że sprzedajecie tylko te, skoro tylko te Pan poleca...

Kupiliśmy Casualplay. Pewnie okaże się świetny, ale kupno fotelika to była jakaś farsa. Pan sprzedawca, z fochem unikał nas potem długo, mimo, ze wybraliśmy to co chciał. Jak można podważać 20 lat doświadczenia... Ja powinnam dorabiać w firmach konsultingowych jako podstawiony trudny klient. Dobra bym była:-)

http://www.casualplay.com/en/car-seats/protector-fix

http://cybex-online.com/pl/carseats/solutionx2fix.html

P.S. Zakupu w towarzystwie Pana Wciskacza, dokonałam w sklepie z adresem przy wybetonowanej ulicy, a nie www (mój błąd).  Sklep internetowy TOSIA, ma bardzo bogaty asortyment, dlatego jedynie w pierwotnym poście pochodziły z niego zdjęcia produktów, o których wspominam w tekście.
Read more ...

wtorek, 20 października 2015

jak się nie ugryziesz w język to nie masz co jeść

Piekarnia 1:
JA - Dzień dobry, czy mogłabym Panią poprosić o nakładanie do toreb pieczywa rękawiczkami albo przez woreczek, a nie dłońmi, którymi później liczy Pani pieniądze? Wiem, że podczas produkcji, różnie higiena może wyglądać, ale kiedy widzę jak z pieniędzy przenosi Pani bakterie na bułki to jakoś mi wszystko mniej smakuje.


Piekarnia 2:
JA – Czy mogłaby Pani przekazać właścicielom piekarni, że na drzwiach wisi ogłoszenie o pracę, które całkiem niepotrzebnie dyskryminuje mężczyzn ze względu na płeć bo pisze „przyjmę kobietę do pracy na kasę”.


Piekarnia 3:
Klientka mówi do sprzedającej Pani (z nerwów szarpiąc przedszkolakiem, który z nią jest):
- Dzięki Bogu, że otwierają katolickie przedszkola, już rodzicie szykują protest na to gender w mieście. Wyobraża Pani sobie, że u koleżanki kazali napisać wszystkim dzieciom opowiadanie z perspektywy dziewczynki, a potem chłopaka!
Ja - A z ciekawości, co by się stało po napisaniu tego opowiadania? A) dziecko popracowałoby wyobraźnią B) dziecko byłoby bardziej empatyczne, czy C) dziecko zmieniłoby orientację seksualną?
Klienta i sprzedawczyni zapowietrzyły się, a ja szybko wyszłam z zakupami. Mijając piekarnię samochodem widziałam jak pod nią toczy się debata oburzonych (średnia wieku 70, tylko dlatego, że zaniżał ją przedszkolak, klientka i dziadki nawzajem się nakręcali i coś opowiadali machając rękami).


No i gdzie tu jechać po chleb???


Read more ...

Moja lista blogów

Archiwum bloga

Łączna liczba wyświetleń

Designed By Blogger Templates