Dawno, dawno temu, jak dobrze
szacuje jakieś 3 życia temu (albo raczej trzy rozdziały mojego
życia temu) byłam w Disneylandzie pod Paryżem. Miałam z 17 lat i
park mnie oczarował, uznałam, że jest rajem nie tylko dla dzieci
ale i dla dorosłych, ponieważ jest piękny, a nie plastikowy i
nachalny jak typowe wesołe miasteczka, za którymi nigdy nie
przepadałam. Teraz, kiedy zmieniła mi się już perspektywa i o
wiele więcej widziałam, nie wiem czy dalej byłabym tak samo
oczarowana Disneylandem, przypuszczam jednak że tak. W rodzimych
parkach brakuje mi przestrzeni. Jeżeli stając na początku parku,
wiedzę jego koniec, to odbiera mi to trochę magii. I to była
jedyna wada Dinolandu w Inwałdzie (zaraz obok jest większy Park
Miniatur). Poza tym było super – 90% atrakcji w cenie biletu (wolę
droższy bilet, a potem pełną swobodę na miejscu), pięknie
wykończone alejki, rabatki z kwiatami, przycięte drzewka, a w tym
uroczym parku rekonstrukcje dinozaurów i moc atrakcji. Bawiliśmy
się świetnie. Józio fan bajki o Dinopociągu, oszalał z radości
zaraz po wejściu, a Zosia... Zosia była zachwycona. Jechała
pierwszy raz w życiu pociągiem dla dzieci, chciała zaliczyć
wszystkie samochodziki bo uwielbia kierować kierownicą, a z małych,
ruchomych dinozaurów, które są zaraz przy wejściu schodziła z
płaczem, kurczowo się ich trzymając (na szczęście w tym wieku
(10 m-cy), łatwo odciągnąć uwagę dziecku i uspokoiła się, gdy
tylko dostała ulotkę do rączki).
Jak wyjść z friendzone? Kilka sprawdzonych sposobów
1 dzień temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz