To był cudowny weekend. Zosia
zakochała się w cioci - wreszcie wiemy do kogo jest podobna,
wielkooka blondyna wśród szatynów;-) - a Józek prawie się popłakał jak
goście wyjeżdżali. Moi kuzyni są tacy... moi? Wyczuleni na
smaczki socjologiczne, oczarowani nauką i rozwojem. Do tego robią
milion rzeczy – grają, śpiewają, podróżują, dbają o rodzinę,
przyjaciół. No i lubią długie rozmowy :-) Tak spędzaliśmy
wieczory przy kominku, ale dni były aktywne. Sobota w hotelu
Gołębiewski w Wiśle na basenach - wreszcie zrobili zewnętrzne jacuzzi. Była delikatna mżawka, a my masowaliśmy się w gorącej wodzie. Wspaniałe, tylko nie wiem dlaczego nie ma bezpośredniego wejścia z zabudowanego terenu do jacuzzi na taras, trzeba było wyjść na zewnątrz przy 8 stopniach, przejść z 2 metry i schodki, żeby się zanurzyć w wodzie. Może kiedyś, to zmodernizują, ale i tak było warto. Niedziela, w Szczyrku na
spacerze -słońce, Beskidy w kakofonii jesiennych barw. Uroczo.
A
teraz reset. Pościel, ręczniki piorą się w pralce, naczynia po
wieczornym posiedzeniu zmywarka czyści, a że Zosia śpi, ja
odpoczywam, tak jak w chłodne dni uwielbiam – wanna, pianka,
delikatna muzyka Astrud Gilberto w
tle, dobra książka. Wyciszenie wiecznie biegnących myśli.
Domowy kompot z jabłek i gruszek i Nikodem Pałacz "Brudna Gra" - tytuł trafia w dobór miejsca do czytania. Też czytacie w wannie?
Nie próbowałam nigdy czytać w wannie, ale taki relaksik po męczącym dniu, w wannie z pianą też bardzo lubię ☺ Fajny weekend!
OdpowiedzUsuńZamiast kompotu, lampka wina też jest fajna ;-) pozdrawiam :-)
Usuń