A to wspomnienie czwartku...
Koleżanka pisze do mnie sms: "Emila, a co wy porabiacie? Wy to zawsze tak ciekawie spędzacie weekendy".Taa... Nie tym razem. W ostatni weekend karnawału, dla równowagi w przyrodzie, robimy wielkie NIC. Fakt, faktem, że plany były inne. W sobotę faktycznie mieliśmy iść na imprezę, ale najmłodszy z gospodarzy się rozchorował i wszystko w ostatniej chwili odwołano, a w niedzielę planowaliśmy sanki na Białym Krzyżu, tymczasem Halny znowu szaleje w górach i nie ma sensu pchać się wyżej nad poziom morza.
Sobota była słoneczna, więc wybraliśmy się na rowery. Taką panie mamy zimę (z czego się cieszę). A wieczorem wszystko co spaliliśmy, nadrobiliśmy jedzonkiem (roladki z camembertem, grzybami i suszonymi pomidorami), a do tego "modra kapusta" (połowa moich korzeni wywodzi się ze Śląska, a druga z Lubelszczyzny, wybuchowy miks, bardzo przeciwne "postawy") i nieczęste u nas, jednak lubiane bomby cholesterolu: frytki :-)
Na dziś planujemy W głowie się nie mieści i popcorn domowej roboty. Przydałoby się też spakować, bo już jutro będę w o wiele cieplejszym kraju, w którym teraz jest zimniej niż w Polsce (a to pech).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz